Oczami Adriana
Piłem wczoraj bardzo dużo. Nie mogłem wciąż zapomnieć tego spotkania ze strażnikiem. Siedziałem przy barze i piłem wódkę wyborową, jakoś nie chciało mi się wymyślać czegoś innego. Nadal nie byłem opity. Kończyłem właśnie 15 kieliszek i miałem zamiar zamówić sobie kolejnego.
Kiedy dostałem 16 kieliszek i już miałem przystawiać go sobie do ust, jakąś silna dłoń wyrwała mi go. Z zdziwieniem spojrzałem w tamtą stronę, by zobaczyć kto taki broni mi się upić. Spodziewałam się Rose, ale nigdy nie wpadłbym na to, że to owy strażnik, o którym non stop myślałem okaże się tym co zabroni mi pić.
- Oddaj mi to!- powiedziałem znudzonym głosem i już sięgałem po niego ręką. Strażnik miał niewzruszony wyraz twarzy.
Nie to nie. Pomyślałem i chciałem zejść z siedzenia. Udało mi się, ale trochę kręciło mi się w głowie. Okazało się że strażnik jest koło mnie i trzyma mnie za rękę.
-Spokojnie poradzę sobie- powiedziałem i wziąłem sobie wino do ręki oczywiście płacąc za wszystko. Przeszedłem kilka kroków, ale zdążyłem zauważyć, że nie idę prosto. Nagle ktoś mocno na mnie wpadł już miałem upaść, kiedy złapał mnie strażnik. Co mu się tak nagle zebrało na pomaganie mi?
-Nie musisz pilnować swojej dziewczyny?- spytałem nie kontrolując tego co mówię. Chwyciłem jego mocniej, a on pomógł mi wstać do pozycji stojącej.
-To nie była moja dziewczyna.- powiedział jakbyśmy byli jakimiś przyjaciółmi.
-Ta jasne..- mruknąłem i ruszyłem dalej, tym razem strażnik nie opuszczał mnie i szedł blisko mnie co mi w ogóle nie przeszkadzało.
Kiedy w końcu znaleźliśmy się na zewnątrz odetchnąłem głośno i stanąłem na chwilę. Była piękną noc. Księżyc był wysoko na niebie. Zacząłem szukać paczki papierosów i o dziwo ją znalazłem. Potem udało mi się znaleźć zapalniczkę. Już miałem podpalić kiedy owe rzeczy wraz z winem zostały mi odebrane. Spojrzałem wrogo na strażnika.
-To moje życie. Mogę robić co chce.- powiedziałem i chciałem mu wziąść moje rzeczy, kiedy nagle poczułem lodowate dłonie na szybki, które mnie dusiły.
- A więc zaczynamy zabawę- zaśmiałem się mimo iż naprawdę osoba mocno mnie trzymała. Domyśliłem się, że to strzygą mnie trzyma. Zauważyłem dziwny błysk w oczach strażnika. Już chwycił swój sztylet i leciał na strzygi. Okazało się, że jest ich więcej. Zacząłem się śmiać.
Nagle strzyga chciała zatopić kły w moją szyję. Przerwałem mu odwracając się w jej kierunku. Był to mężczyzna, który najprawdopodobniej był kiedyś morojem.
-Wiem, że jestem seksowny, ale żeby aż tak?- spytałem go ze śmiechem.
Strzyga popatrzyła na mnie jak na idiotę i znowu się nachyliła. Przez jej ciężar nie utrzymałem się na nogach i upadłem na ziemię. Zacząłem się śmiać. Postanowiłem wstać co mi się w miarę udało i niechcąco waliłem strzygę głową w klatkę piersiową. Zrobiłem parę chwiejnych kroków i poczułem jak ktoś mnie łapie za ramiona i rzuca. Leciałem, aż w końcu uderzyłem głową w drzewo. Z uśmiechem na ustach straciłem przytomność.
Oczami Dymitra
Właśnie wracałem że spotkania z Taszą. Nie wiem dlaczego, ale miałem ochotę się napić. Ciągle myślałem o tym moroju, którego dzisiaj spotkałem. Wszedłem do klubu i podeszłam do baru. Na krześle przy barze zauważyłam go. Tego samego moroja, który szedł z Rose.
Przed nim było na oko jakieś 15 pustych kieliszków. Właśnie zamawiał kolejnego. A kiedy go dostał nie dałem mu go wypić.
-Oddaj mi to!- powiedział znudzonym głosem. Miał ładny głos.
Chwilę się na siebie patrzyliśmy, a potem zszedł z siedzenia i wziął sobie wino. Zapłacił za wszystko. Złapałem go za dłoń. Miał delikatną skórę.
-Spokojnie poradzę sobie..- mruknęł i zaczął chwiejnym krokiem iść. Kiedy nagle prawie się poślizgnął . Prawie, bo go złapałem.
-Nie musisz pilnować swojej dziewczyny?- spytał, a ja uśmiechnęłam się lekko. Pomogłem mu wstać do pozycji stojącej.
-To nie była moja dziewczyna.- powiedziałem szczerze.
-Ta jasne..- powiedział i zaczął iść w kierunku wyjścia. Tym razem szedłem blisko niego. Kiedy byliśmy na zewnątrz zatrzymał się i zaczął czegoś szukać. Po chwili wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę. Niestety to też mu wziąłem wraz z winem.
-To moje życie. Mogę robić co chce.- powiedział i nagle zauważyłam, że za nim stoi strzyga, która zaczynała go dusić.
- A więc zaczynamy zabawę- powiedział śmiejąc się. Zdziwiłem się jego zachowaniem, ale pewnie alkohol dawał o sobie znać. Szybko wyciągnąłem srebrny sztylet. Rzuciłem się na strzygi. Nagle zauważyłem, że strzyga chce wbić kły w szyję moroja. On jednak szybko się odwrócił do niej przodem.
-Wiem, że jestem seksowny, ale żeby aż tak?- usłyszałem to co do strzgi powiedział i nie mogłem uwierzyć, że miał tak dużo odwagi. Strzyga nic sobie z tego nie robiła. Chciałem do moroja podbiec, bo oni są najważniejsi, ale musiałem zabić dwie strzygi. Już dwie leżały martwe. Nagle moroj upadł. Po chwili jednak udało mu się wstać i walnął głową w klatkę piersiową strzygę. Zaczął się cofać, kiedy strzyga złapała go za ramiona i rzuciła. Moroj uderzył w drzewo i chyba stracił przytomność. Teraz już musiałem się skupić. Przestałem się bawić z moimi przeciwnikami. Nawet szybko udało mi się ich zabić. Podszedłem do tej ostatniej strzygi, która rzuciła moroja w drzewo. Poszło bez komplikacji, choć z tą walczyło mi się trudniej. Miałem ranę na ręce i przecięty łuk brwiowy. Kiedy już udało mi się ją zabić podbiegłem do moroja. Sprawdziłem jego puls. Żył. Całe szczęście...
Mimo iż na oko miał 20 parę lat podniosłem go bez trudu i zaniosłem go do skrzydła szpitalnego i położyłem go na łóżku. Poszłem po doktor Olendzką, która szybko stwierdziła, że nic mu nie jest. Chciała zająć się moimi ranami, ale musiałem iść do Alberty i złożyć jej raport.
Wszedłem do jej pokoju.
-Bielikow, co Ci się stało?- spytała lekko zmartwiona.
- Zaatakowało nas 5 strzyg. -powiedziałem po prostu
-Była z Tobą Tasza? Nic jej nie jest?
-Nie był ze mną pewien moroj, ale nie wiem jak się nazywa.- powiedziałem
-To idź do niego, ja też potem zajrzę. A i idź opatrz te rany.- kiwnąłem głową i poszedłem do skrzydła szpitalnego. Moroj się jeszcze nie obudził, dlatego dałem się opatrzeć doktor Olendzkiej.
Nagle moroj otworzył oczy. Podszedłem do niego.
-Jak się czujesz?- spytałem
-Bywało lepiej.- powiedział i potarł głowę. Nie dość, że był pijany i miał kaca to jeszcze uderzył głową w drzewo. -Macie jakieś Apap, albo coś?- spytał doktorki.
-Jasne już Panu dam, Panie Iwaszkiewicz.- powiedziała doktor Olendzka. Wyszła zostawiając nas samych.
-Co pamiętasz z tamtej nocy?- spytałem lekko zdziwiony, że przede mną siedzi jeden z Iwaszkowów.
-Wszystko, spokojnie strażniku.- powiedział i uśmiechnął się.
-Nie mów do mnie strażniku, strasznie się wtedy czuję. Nazywam się Dymitr Bielikow to w ogóle.- powiedziałem wyciągając dłoń w jego kierunku. Usiadł lekko na łóżku.
- Ja jestem Adrian Iwaszkow- powiedział i uścisną mi dłoń, a mnie zatkało. On jest z rodziny królowej. Tatiana była jego ciotką. Nieźle. Ukłonilem się mu.-Nie kłaniaj mi się Dymitrze. Nienawidzę tego. - powiedział i uśmiechnął się znowu.
Nagle do sali wpadła Alberta, a za nią Tasza. Nie tylko nie ona..- na moją twarz wpłynął "niby uśmiech". Tasza rzuciła mi się w ramiona, a ja przewróciłem oczami.
-Dimka, nic Ci nie jest? - spytała, a ja kiwnąłem głową.
-A więc to Pan był ze strażnikiem Bielikowem podczas napaści strzyg?- zapytała chłodno Alberta
-Tak.- odpowiedział również chłodno Adrian.
-Miał Pan więc szczęście. Inaczej już by Pana nie było wśród żywych..- powiedziała i wyszła. Do sali weszła Rose. Podeszła do Adriana nawet na mnie nie spojrzała.
-Czy Ty zawsze musisz iść gdzieś sam? Też bym może chciała iść do klubu z Tobą?- powiedziała zła.
-Spokojnie Rose, strażnik Bielikow się mną zajął- powiedział kiwając głową w moim kierunku. Rose podniosła na mnie swój wzrok. Kiwnęła mi głową w geście podziękowania.
Uśmiechnąłem się lekko.
-Dobra wiedzę, że już Ci lepiej Adrianie. Nie będę przeszkadzać.- powiedziałem
-Dzięki, za uratowanie życia.- powiedział Adrian.
Uśmiechnąłem się szczerze i wyszłem.
Tasza poczłapała za mną.
Oczami Rose
Popatrzyłam na Adriana. Zdziwiło mnie jego zachowanie w stosunku do Dymitra.
-Co Ty tak patrzysz z uwielbieniem na Dymitra ? - spytałam z ciekawości
- Nie wiem o czym Ty mówisz.- powiedział i zaśmiał się. - Narazie mam ochotę chodzić z Tobą.- stwierdził i pogłaskał kciukiem mój policzek. Po chwili przyszła doktor Olendzka i dała Adrianowi Apap i wodę, którą wypił od razu. Potem dostał wypis i poszliśmy w kierunku jego pokoju...
Zapowiada się ciekawie. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny.
OdpowiedzUsuńDzięki Ola :*
OdpowiedzUsuńJeeeeeju 😂😂 ja jestem ciekawa jak Rose będzie reagowała. Przecież ona nadal kocha Dimkę, nie? I tak wgl, nie wiem czy też to uwzględnisz później w opowiadaniu, ale chciałabym zobaczyć miny Adriana i Dimki kiedy się dowiedzą, że są kuzynostwem 😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂😂 czekam na next i życzę weny 💖💖
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zapowiada, a Rose już się czegoś chyba spodziewa. Super idę dalej.
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuń